Saturday 20 March 2010

Seul (cz.1)

Ważka była w stolicy!

Stolicy stylu, lansu, neonów, tłumów, wieżowców, metra... Mozna by tak w nieskończonośc. Seul oszałamia. Ale zacznijmy od początku. Pojechałam tam służbowo, żeby nie było ;)
We środę o nieludzkiej 6:11 pomknęłam koreańskim TGV (KTX) z Gumi do Seulu. Na miejscu byłam już o 8:14 (średnia prędkośc to 135 km/h, przy czym pociąg zatrzymuje się 4 razy). Tłum na peronie porwał mnie i zaniósł w kierunku metra...


Metro! Jakie oni mają metro! 12 lini, hi-tech, absolutnie wszędzie napisy i ogłoszenia po angielsku, ani jednego papierka na podłodze i gdzie się nie obejrzec jasne wskazówki, którędy należy iśc aby dostac się na stacje innych linii. I wszystko wybudowane w przeciągu ostatnich 36 lat.


Korzystając z dwóch linii dostałam się do hotelu Hyatt, gdzie odbywała się branżowa konferencja dot. współpracy między Europą, a Koreą. Inspirujące. Szczególnie przerwy na lunch, kawę i kolację. Wszystko było bardzo bon ton i na pięc gwiazdek, dystyngowani naukowcy i businessmani w garniturach i koszulach ze spinkami oraz kelnerzy w liberiach. Menu kolacji było zdecydowanie pod europejskich gości i wszystko nazywało sie po francusku. Stół wyglądał następująco (zdołałam nie pogubic się w sztuccach, co uważam za nie lada osiągnięcie):

Twarz mnie już cała bolała od uśmiechania się, a w głowie huczało od frazesów w stylu small-talk. W połowie kolacji prof. zakomenderował odwrót i udaliśmy się na wieżę na górze Nansam, żeby obejrzec Seul nocą. Byłoby olśniewająco, tylko że padał śnieg a wieża była ponad chmurami i nic nie było widac... Ale bilet zezwala na dwa wejscia w przeciągu 6 miesięcy, a wygląda na to że jeszcze nie raz zawitam w tamte okolice. Google mówi, że widok powinien byc taki:

Po tej eskapadzie udałam się do mojego lokum - przemiłej koreańskiej rodziny przyjaciela profa. Prof oddał pod ich opiekę i udał się w siną dal, a ja zostałam powieziona do dzielnicy Yang-cheong-gu. Państwo Kim (18 mln, czyli 40% populacji ma tak na nazwisko) byli absolutnie przemili i gościli mnie przez dwa wieczory. Koreańskie zwyczaje domowe to bardzo ciekawy temat i idealny na oddzielną notkę ;)

No comments:

Post a Comment